„Wójt jest jak trener piłkarski” – mówi Adam Piątkowski wójt gminy Solina
SOLINA / POLAŃCZYK / PODKARPACIE. Zapraszamy na rozmowę z Adamem Piątkowskim, wójtem gminy Solina. Punktem wyjścia rozmowy jest opublikowany niedawno Ranking Gmin Podkarpacia za 2020 rok.
Panie Wójcie, gmina Solina została Laureatem Rankingu Gmin Podkarpacia za 2020 r. Za co samorząd został uhonorowany? Czy to pierwsza nagroda dla gminy w tym rankingu?
Adam Piątkowski: Byliśmy już laureatem w kategorii gmin wiejskich. Obecnie ranking obejmuje wszystkie gminy, ponad 150 jednostek samorządowych i uwzględnia wskaźniki za kilka ostatnich lat, nie tylko 2020, więc tym bardziej cieszę się, że nagroda przypadła gminie Solina. Gdy zostałem jej wójtem musiałem uporządkować sprawy podstawowe, czyli gospodarkę wodno-ściekową, jako że czystość wód dla gminy turystycznej jest fundamentalna. Zmodernizowaliśmy dwie oczyszczalnie, dwie wybudowaliśmy, teraz kończymy piątą. W ten sposób kanalizację w całej gminie mamy już podpiętą do oczyszczalni. Druga sprawa to zagospodarowanie turystyczne gminy. Braliśmy udział we wszystkich naborach wniosków o dofinansowanie, np. realizujemy duży projekt rewitalizacyjny – to spowodowało, że jesteśmy w województwie podkarpackim w czołówce, jeśli chodzi o kwoty inwestycyjne na 1 mieszkańca. Po raz pierwszy w historii znaleźliśmy się też w rankingu inwestorów w pierwszej 10 gmin w Polsce i to na 7 miejscu. Żadnej innej gminy z województwa podkarpackiego nie ma w pierwszej 20.
Jaki jest na to przepis?
Każdy wójt musi sobie zbudować drużynę. Mnie się to udało. W gminie pracuje zespół złożony z młodych, aktywnych ludzi. Mam bardzo kompetentnego zastępcę, dobrych kierowników komórek organizacyjnych. Bardzo dużo pracujemy. Te wysokie miejsca w rankingach też napawają pracowników satysfakcją. Dzisiaj nasza gmina to jedna wielka budowa. Trzeba też przyznać, że mieliśmy wielkie szczęście. Dzięki Bożej Opatrzności i życzliwości ludzi udało nam się tak wiele osiągnąć, ale na tym nie koniec. Mamy jeszcze duże zadania, które są w fazie przygotowawczej, ale nie chcę ujawniać o co chodzi.
Panie Wójcie, chociaż niech Pan uchyli rąbka tajemnicy.
Nie chcę zdradzać kuchni, ale mam pomysły, które wpisują się w nową perspektywę finansową. To pozwoli nam być ciągle przed innymi. Nie skupiamy się jednak tylko na inwestycjach. Staramy się patrzeć bardzo szeroko. W 2020 roku odwiedziło Bieszczady ponad 2 mln turystów, w tym naszą gminę, która jest bramą w Bieszczady. Musimy się do tej rzeczywistości dostosować. Musimy dostrzegać potrzeby turystów i zwiększyć atrakcyjność naszej gminy. Właśnie z tego myślenia wziął się pomysł na kolejkę gondolową. Wokół tej atrakcji powstanie wiele biznesów prywatnych, które będą świadczyć różne usługi. Te podmioty otrzymają swoją szansę. Wójt jest jak trener piłkarski, który ma zbudować drużynę i stworzyć optymalne warunki do gry. Nie myślimy tylko o sobie. Im więcej podmiotów się u nas pojawi, tym lepiej, tym gmina będzie silniejsza, a im bogatszy samorząd, tym bogatsza Polska i Polacy. O to przecież nam wszystkim chodzi. Państwo za nas wszystkiego nie zrobi.
Podejrzewam jednak, że gdy zaczął Pan mówić o kolejce gondolowej nad zaporą, to wiele osób patrzyło na Pana, żeby nie powiedzieć jak na szalonego, to jak na osobę bujającą w obłokach.
Ale wie Pani, że to osoby pozytywnie zakręcone zmieniają świat?
Sam Pan wpadł na ten pomysł, czy ktoś go Panu podsunął?
Razem z moim kolegą Mariuszem Kaliniewiczem zastanawialiśmy się kiedyś, dlaczego zlikwidowano kolejkę wożącą beton w czasie budowy zapory. Uznałem, że to świetny pomysł. Pojechałem więc do Zakopanego, do Polskich Kolei Linowych.
Długo Pan się do tego zabierał, czy pojechał Pan z marszu?
Nie, to stało się bardzo szybko, ale cała praca koncepcyjna i realizacja trwały aż 5 lat. Trzeba było zrobić badania ruchu turystycznego, zmienić dokumentację planistyczną, itd. Wreszcie zapadła ostateczna decyzja: budujemy! No i się buduje.
Ludzie uwierzyli od razu, że zbuduje Pan kolejkę gondolową?
Wiele osób patrzyło na mnie z powątpiewaniem i nie dowierzało, ale to my bardzo uwierzyliśmy w ten projekt. To nas niesamowicie napędzało. To też przekonało inwestora, że warto z nami rozmawiać, bo jesteśmy zdeterminowani. Nie ja buduję kolejkę, tylko PKL, najlepszy w Polsce podmiot od tych spraw. Jeden ze sceptyków, który mówił, że bujam w obłokach, do końca nie wierzył, że to prawda. Aby się przekonać pojechał aż na budowę zobaczyć maszyny.
Z jednej strony dzięki kolejce zwiększy się liczba turystów, a z drugiej zwiększą się uciążliwości. Czy mieszkańcy gminy nie boją się tego nawału turystów, tłoku, zwiększonego ruchu samochodowego?
To można załatwić. Wszystko się da rozbić, jeśli się tylko wie, co się chce. Chcemy wyłączyć pewne obszary jako strefy wolne od spalin. W 2017 roku zakupiliśmy od elektrowni ponad 4 ha gruntu myśląc o parkingu. Zapłaciliśmy za tę nieruchomość 1,5 mln zł. Bardzo dziękuję radzie gminy, że zdecydowała się wówczas na ten krok, bo to jest „być albo nie być” jak ruszy kolejka. Dzięki temu będziemy mieć zabezpieczony parking na 1000 aut, albo i więcej. Problemem jest parking z drugiej strony, ale uwolniliśmy działkę o powierzchni 1 ha, która było użytkowana rolniczo, by utworzyć kolejny parking od strony Jaworu. To da nam razem około 1500 miejsc parkingowych.
grafika poglądowa: Polskie Koleje Linowe S.A. / Red.
Panie Wójcie, a co kolejka zmieni długofalowo w gminie?
Mam nadzieję, że wreszcie skończymy z „Chinatown”, czyli obiektami zbitymi z kilku desek, a w Solinie zaczną powstawać estetyczne motele, hotele i restauracje. Kolejka doprowadzi do tego, że gmina wypięknieje, bo kolejni inwestorzy będą brać przykład z dobrych wzorców. Ta tendencja będzie ewoluować na korzyść przestrzeni publicznej. Zmieni się też sytuacja finansowa gminy i wtedy będziemy naprawdę bogaci, a bogaci mogą pozwolić sobie na więcej, bo mają pieniądze.
Panie Wójcie, ale kto jak kto, ale gmina Solina, która jako jedyna w tej części województwa płaci „janosikowe” to chyba na finanse nie może narzekać?
Mamy bardzo duże potrzeby inwestycyjne. Nie jesteśmy najbogatszą gminą w województwie, plasujemy się w pierwszej 10, ale chyba działamy najsprawniej. To widać po rankingach. Za 2-3 lata budżet zostanie zasilony kwotą 3-4 mln zł dochodów własnych. Dodając wolną kwotę, którą dysponujemy obecnie, daje to całkiem spory fundusz, który polepszy poziom życia mieszkańców. Ja jako wójt tych pieniędzy dzisiaj jeszcze nie mam, ale za chwilę one pojawią się i wtedy naprawdę będzie czym rządzić.
Kolejka zapewnie wydłuży znacznie sezon turystyczny?
Doprowadziliśmy razem z Krzysztofem Pecką, dyrektorem GOK do wydłużenia sezonu turystycznego, organizując zawody sportowe o randze międzynarodowej. Przyjeżdża na nie nawet do 5 tysięcy osób. Ci ludzie muszą gdzieś spać, jeść i robić zakupy. Przeciętny Kowalski mówi, że impreza zrobiona przez wójta jest ok, jak zarobi na niej pieniądze. Dzięki kolejce w gminie rozwinie się turystyka pobytowa, ale do tego potrzebne są kolejne kroki. Konieczne jest przywrócenie ruchu kolejowego na Uherce. Chociażby na 2-3 miesiące. Dzięki temu w 4,5 godziny można być w Krakowie. Jak się uporamy z COVIDEM-19 to trzeba też zwrócić się w kierunku Krakowa i Lwowa, a nie patrzeć tylko na Rzeszów i Lublin. Lwów liczy 700 tysięcy mieszkańców. W gminie Solina znajduje się najbliższy dla mieszkańców tego miasta kompleks jezior. Dlaczego też nie mają przyjeżdżać do nas Słowacy i Węgry?
Na razie Ukraińcy przyjeżdżają do nas głównie do pracy, a nie wypoczywać.
Jest sporo osób, których na to stać, a zresztą wszystko jest kwestią ceny. Musimy się dostosować np. cenami poza sezonem do klienta. Do wykorzystania jest kwiecień, październik, listopad. Ceny muszą być elastyczne.
Ale w tym czasie kąpać się nie można, a basenu krytego w gminie Solina nie ma.
Nie stać nas dziś na basen. Przykład Leska, Sanoka i Ustrzyk pokazuje, jakie to jest ogromne obciążenie dla budżetu. My musimy mieć basen komercyjny, bo nie stać nas, by dokładać kilka milionów do basenu gminnego. W przyszłości musi on powstać w naszej gminie bo jest potrzebny. Jak mówi przysłowie „Nie od razu Kraków zbudowano”. Na basen w gminie Solina też przyjdzie czas.
Trudno nie zapytać przy tej okazji o opozycję. Wszyscy wiedzą, że w radzie iskrzy. Nagroda coś zmienia?
Mam radę opozycyjną. Nie tak dawno na portalu eSanok opozycja wypowiadała, się, że w gminie wcale nie jest tak dobrze, jak mówi wójt, ale rankingi pokazują, że przeskoczyliśmy dekadę, jeśli chodzi o realizację zadań. Kto ma rację – niech ocenią wyborcy. Ja uważam, że lepiej więcej robić, niż mówić. Stanęliśmy na stanowisku, że gmina ma zarabiać pieniądze z tytułu podatków, kreować rzeczywistość gospodarczą, a biznes zostawiać innym, bo sama ze względu na koszty i całą sferę organizacyjną, zrobi to źle. Na przykład zarabialiśmy na parkingach 8-10 tys. zł po odliczeniu wszystkich kosztów, a po puszczeniu ich w dzierżawę w drodze przetargu 180 tys. zł. To mówi samo za siebie. Tak działając gmina ma pieniądze, może coś zrobić i chyba o to w tym wszystkim chodzi.
wizualizacje (4): Polskie Koleje Linowe S.A.
Jakim jest Pan szefem?
Staram się być szefem demokratycznym, ale żądam dyscypliny i zaangażowania. Wymagam dużo od pracowników. Jestem też bardzo zaangażowany, mówią, że uparty, trochę impulsywny oraz stanowczy, ale nie mam z pracownikami konfliktów. Moi najbliżsi mówią, że jestem pracoholikiem. W domu rządzi żona, a w gminie ja. Praca w gminie to służba, a służba wymaga poświęcenia jej czasu. Tego wymagam od siebie i innych.
Mówił Pan o zespole. Wójtom i burmistrzom ciężko całkowicie samodzielnie budować drużynę, ze względu na naciski w sprawie zatrudnienia.
Aby być dobrym szefem trzeba zastosować zasadę: zero nepotyzmu. Nikt z mojej i żony rodziny nie pracuje w urzędzie. Może nawet rodzina jest o to zła, ale taka była moja deklaracja wyborcza. Starałem się budować zespół przyjmując odpowiednich ludzi do pracy.
Przykłady pokazują, że czasami wójtowie i burmistrzowie robiąc dla gminy wielkie rzeczy, nie potrafią sobie zaskarbić przychylności mieszkańców, z przyczyn charakterologicznych. Jak to jest z Panem?
Jestem osobą bezpośrednią, ale bronię wartości, które są dobre dla gminy. Nie ukrywam, że jest trochę konfliktów, gdyż czasami interesy gminy są w sprzeczności z interesami prywatnymi. Jeżeli obywatel wybudował dom pod lasem, po wielu przepychankach o warunki zabudowy, a potem przychodzi do gminy, by wybudowała mu drogę za 2 mln zł, to na to nie mogę wyrazić zgody, bo na to nas nie stać. Przez lata w gminie powstało dużo różnych interesów, które nie służą gminie, czyli wszystkim mieszkańcom, i to jest duży problem. Gmina jest własnością wszystkich mieszkańców i to ich interes jest najważniejszy. Dlatego będę bronić go jak „nieodległości”. Gmina nie ma drukarni pieniędzy. Zrobiliśmy sobie plan działania, ustaliliśmy poprzez konsultacje z mieszkańcami hierarchię potrzeb i tego staramy się trzymać. Nie mogę umizgiwać się do wszystkich, żeby się wszystkim podobać. Mieszkańcy gminy mnie wybrali i mam być oceniany za pracę, a nie za to, czy się do kogoś uśmiechnąłem, czy nie. Na pewno wiele osób mnie krytykuje, ale każdy może wystartować w wyborach. Można wiele chcieć, ale rzeczywistość jest zupełnie inna, gdy już wygra się wybory. Mam to szczęście, że wspiera mnie wielu radnych i sołtysów. Tych, dla których dobro gminy jest najważniejsze i którym ona leży na sercu jako ich mała ojczyzna. My pracujemy dla innych, nie tylko dla siebie.
Dorota Mękarska
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz