RADNY SŁAWOMIR MIKLICZ: Miasto w ciągu ostatnich dwóch lat zwiększyło zadłużenie o 25 mln zł. Trzeba zatrzymać to szaleństwo!
SANOK/PODKARPACIE. Radny miejski Sławomir Miklicz we wrześniu uderzył w alarmujący ton. Wyraził w mediach społecznościowych obawy, że już w najbliższym czasie w mieście zabraknie pieniędzy na podstawowe wydatku budżetowe. Zapytaliśmy więc radnego, dlaczego tak pesymistycznie patrzy na przyszłość naszego miasta?
DM: Ujawnił Pan swoje obawy przy okazji głosowania nad uchwałą zmieniającą uchwałę budżetową na rok 2020. Alarmuje, że został zwiększony deficyt budżetowy na 2020 rok o ponad 9 milionów złotych, zaciągnięto nowy kredyt na 3 miliony złotych, a łącznie w ciągu ostatnich dwóch lat miasto zwiększyło zadłużenie o blisko 25 milionów złotych. Czy nie straszy Pan mieszkańców Sanoka bezpodstawnie? Czytamy w lokalnych mediach, że dług to nie jest dług.
S.M. To nie jest straszenie. To jest analiza. Potrafię racjonalnie ocenić sytuację finansową jednostek samorządu terytorialnego. Prześledźmy uchwały, które podejmowano już, by ratować budżet. Pierwsza była w lutym 2019 roku o przepisaniu wykupu obligacji miejskich z lat 2021 i 2022 na rok 2033. To wygenerowało dodatkowe koszty obsługi zadłużenia o ponad 1 mln 600 tys. złotych. Dokonano tego, gdyż nie domykały się wskaźniki wynikające z ustawy o finansach publicznych. Zastosowano więc rozwiązanie, które obchodziło te przepisy. Na początku 2020 roku dokonano przesunięcia spłaty rat kapitałowych na kolejne lata. Natomiast w sierpniu br. zwiększono deficyt budżetowy o ponad 9 mln zł.
No i co z tego? To częsta sytuacja, że w roku budżetowym zwiększa się deficyt.
Ale równocześnie rada musiała wyrazić zgodę na zaciągnięcie kolejnego zobowiązania na kwotę 3 mln zł. Powiedziałem wtedy, że trzeba zatrzymać to szaleństwo.
Mówi Pan tak, jakby nie wiedział, że rok 2020 nie należał do najłatwiejszych.
Burmistrz właśnie tak argumentuje, że miasto utraciło dochody w wysokości 3 mln zł z powodu pandemii, ale przecież dostaje subwencję wyrównawczą. Wiemy, że 2,4 mln zł już wpłynęło. Można powiedzieć, że te utracone dochody w znacznym stopniu zostały zrekompensowane.
Jak więc Pana zdaniem należy zatrzymać to, według Pana określenia, szaleństwo?
Trzeba zacząć oszczędzać, bo nie można zwiększonych wydatków pokrywać kredytem. Miasto sprzedało już Kwiatową i Sosenki. Teraz chce sprzedać bardzo atrakcyjny teren za stacją CPN. Tam, gdzie kończy się obwodnica. Moim zdaniem ze sprzedażą należy czekać, aż obwodnica zostanie wyznaczona, bo wtedy ten teren zyska na wartości, Rozumiem, że miastu spieszy się ze sprzedażą, ale trzeba do tego podejść racjonalnie, a nie tak jak z Sosenkami, przy których nie było żadnej dyskusji. Sprzedaży dokonano jeszcze na podstawie uchwały podjętej za burmistrza Wojciecha Blecharczyka, choć od tamtego czasu zmieniło się otoczenie biznesowe.
Biorąc pod uwagę te wszystkie uchwały widać wyraźnie, że idziemy w bardzo niebezpiecznym kierunku. Zadłużenie wzrosło już do 85 mln zł, a przecież wszyscy pamiętamy, jaka była krytyka, gdy wynosiło 60 mln zł. W ciągu ostatnich dwóch lat wzrosło o 25 mln zł! Jeśli w dalszym ciągu będziemy zadłużać się w takim tempie, to na koniec kadencji już nic nie zostanie. Mam obawy, że w najbliższym czasie zabraknie środków finansowych na podstawowe wydatki budżetowe.
Nie chcę być złośliwa, ale czy nie dokonuje Pan tej analizy z pozycji politycznych?
Ja oceniam fakty, a nie politykę. Wiadomo, że miasto musi sprzedawać tereny, gdyż dzięki temu się rozwija, ale to musi być robione z głową.
Próbowaliśmy słowa radnego Sławomira Miklicza skonfrontować ze stanowiskiem burmistrza miasta Sanoka, ale niestety nie doczekaliśmy się odpowiedzi od Tomasz Matuszewskiego, choć pytania były wysłane dwa tygodnie temu.
Dorota Mękarska
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz