Fetor, odchody i zwierzęta w tragicznym stanie. Jeden z kotów zmarł w trakcie interwencji (ZDJĘCIA)
SANOK / JASŁO / PODKARPACIE. „Najtrudniejszą interwencję” w historii instytucji mają za sobą inspektorki OTOZ Animals Sanok. W sobotę 18 września, wspólnie z koleżankami z Krosna i w asyście policji, podejmowały działania wobec „pseudohodowli” kotów rasy Maine Coon w Jaśle. To, co zobaczyły na miejscu, trudno opisać. Fetor, bałagan, odchody, a przede wszystkich kilkadziesiąt kotów w fatalnym stanie. Wychudzonych, zaniedbanych i chorych. – Ropa lejąca się z oczu, śluz z nosa, waga znacznie poniżej normy wiekowej oraz biegunka – to tylko niektóre z opisywanych przez inspektorki z Sanoka objawów. Niestety, jedno ze zwierząt zmarło na rękach interweniujących.
OPIS INTERWENCJI: OTOZ ANIMALS – INSPEKTORAT SANOK
W sobotę, 18.09.2021 naszym inspektorkom z Sanoka i Krosna w asyście Policji z KPP w Jaśle i w obecności lekarza weterynarii udało się przeprowadzić interwencję w pseudohodowli kotów rasy Maine Coon w Jaśle. Interwencja rozpoczęła się o 9 rano, a zakończyła wraz z umieszczeniem ostatniego kota w bezpiecznym miejscu o godzinie 5.30 rano w niedzielę. Już podczas ubiegłotygodniowej interwencji ustaliliśmy, że koty żyją tam w skandalicznych warunkach. Fetor unoszący się wkoło był momentami nie do zniesienia, na fale smrodu i związany z tym problem z otwieraniem okien skarżyli się nam też okoliczni mieszkańcy. Kiedy czekaliśmy na wejście na posesję czuliśmy odór padliny. Przez wiele godzin właścicielka hodowli wraz z córką utrudniały przeprowadzenie interwencji. Wykrzykiwały jakieś absurdalne oskarżenia o krzywdzenie zwierząt, że nasłali nas… (tu padały różne nazwiska nieznanych nam osób), że jesteśmy z kimś w zmowie i że chcemy zyskać sławę…
Dzięki asyście policji udało nam się wejść do środka ok. godziny 16.00. To co zobaczyłyśmy będzie w nas siedziało jeszcze długo… koty były wszędzie, a ich odchody znajdowały się w całym w domu, począwszy od podłogi w piwnicy, przez pościel w sypialni, na poddaszu skończywszy. Właścicielki nie potrafiły określić ile dokładnie kotów znajduje się pod ich opieką. Padały różne deklaracje: około 30, około 40…Twierdziły też, że nie mają kotek ciężarnych, potem, że taka kotka jest tylko jedna. Była to jedna z trudniejszych interwencji w historii naszych inspektoratów. Właścicielka hodowli wraz z córką szarpały nas i policjantów, jedna z naszych inspektorek została podrapana i kopnięta, inna uderzona w głowę. W naszą oraz asystujących nam policjantów stronę leciały bluzgi i wyzwiska jak z rynsztoka. Jedna z Pań usiłując wyprowadzić nas z równowagi przechylała się niebezpiecznie przez barierkę balkonu i nieustannie nas prowokowała, obrażała, jednocześnie nagrywając wszystko telefonem. Kocięta w najgorszym stanie zostały ukryte w szafie! Weterynarz stwierdził, że niezbędne jest natychmiastowe wdrożenie leczenia. Ropa lejąca się z oczu, śluz z nosa, waga znacznie poniżej normy wiekowej oraz biegunka. Utrudnianie nam wejścia doprowadziło do tego, że jedno z kociąt umarło na rękach naszej inspektorki…Dla niego jest już za późno.
Niektóre ze starszych kotów żyły w ciemnej, pełnej odchodów i śmieci piwnicy, bez dostępu do światła dziennego, gdzie na podłodze wśród odchodów walały się miski z resztkami zaschniętej karmy. Na terenie posesji znaleziono też kocie szczątki. Został wezwany technik policyjny do zabezpieczenia śladów.
Pomimo tego, że pierwsza interwencja odbyła się tydzień wcześniej (przypominamy, że odebraliśmy szesnaście kociąt w najgorszym stanie, z których czterech nie udało się uratować i odeszły w lecznicy) i właścicielki miały czas na to by podjąć działania w celu polepszenia życia kotów, by udać się z kotami do weterynarza, by posprzątać, to w domu nadal panował odrzucający smród i nieporządek, z kuwet wylewały się odchody, a potrzebujące koty nie otrzymały pomocy weterynaryjnej, nie miały książeczek zdrowia, w większości nie miały imion, nie była prowadzona żadna ewidencja i dokumentacja hodowlana!
Wczoraj odebrane zostało 48 kotów, w tym osiem kociąt w ciężkim stanie oraz siedem ciężarnych kotek (właścicielki twierdziły, że tylko jedna jest w ciąży) Pozostałe koty są zapchlone, zarobaczone, część ma choroby skóry.
Przeprowadzenie tej interwencji i zakończenie męczarni kotów mogło dojść do skutku tylko dzięki współpracy wielu osób.
Przede wszystkich podziękowania kierujemy w stronę policjantów, którzy asystowali nam przy odbiorze zwierząt. Weterynarzowi z jednej z rzeszowskich lecznic wezwanemu przez dyżurnego policji z Rzeszowa, który fachowo ocenił stan zwierząt. Sąsiadom, którzy widząc jak przez wiele godzin czekamy pod bramą udostępnili nam swój teren na parking. Panu Damianowi Jurkowi Damian Blady Jurek za udostępnienie pojazdu do przewozu tak dużej ilości kotów. Wszystkie koty znalazły się pod opieką weterynaryjną i znajdują się na Podkarpaciu. Ze względu na agresję i groźby ze strony właścicieli nie podajemy konkretnych miejsc, gdzie zostały rozmieszczone, ale bardzo dziękujemy wszystkim, którzy udzielili im schronienia. Dziękujemy także wszystkim, którzy podzielili się z nami informacjami na temat tej pseudohodowli. Dzięki Waszej pomocy uda się definitywnie zakończyć działalność tej koszmarnej fabryki zwierząt.
Sprawa trafiła do prokuratury. Koty nie mogą trafić do adopcji do czasu zakończenia śledztwa.
Dziękujemy także wszystkim, którzy wspomogli naszą zbiórkę oraz prosimy o więcej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę jak drogie jest utrzymanie stada 64 kotów oraz koszty ich leczenia…
Link do zbiórki:
pomagam.pl/koty_jaslo lub wpłaty tytułem : pseudo-hodowla Jaslo, prosimy kierować na numer konta bankowego: OTOZ Animals Inspektorat Sanok – PKO BP: 62 1020 2980 0000 2302 0112 4965.
źródło: OTOZ Animals Sanok – Fb
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz